Jest godzina 5:30 rano, śpię sobie na kanapie. Budzi mnie Iza. "Może pójdziemy na górę spać?" - pyta. Ja się zgadzam. Dalej leżę już w łóżku, a ona się myje albo przebiera, nie wiem. Wraca. Mówi do mnie: "Byłam na górnym stoku i instruktor powiedział, że na dole są jeszcze ankiety do wypełnienia." Nic nie rozumiem. Jakie ankiety? Z pytaniami. A dookoła nas rzekomo zjeżdżają na nartach. "No to super, weźmiesz i dla mnie?" - pytam, ale ona się nie zgadza, a potem mówi: "O czym ja gadam?". Obie nie wiemy, ale sobie gadamy i w sumie to jest całkiem fajnie.
A parę godzin później boso biegamy w deszczu po polance obok domu, ja zabijam kleszcza i łamię kilka gałęzi uschłemu drzewu. Niesamowite.